poniedziałek, 27 lipca 2015

Jak urządzić pokój, aby czuć się w nim dobrze?

Pytanie z tytułu wydaje się banalne albo wręcz śmieszne. Ale jak się nad tym głębiej zastanowić - każdy chyba lubi przeglądać ikeowskie katalogi albo czasopisma poświęcone urządzaniu wnętrz (ja na pewno lubię!), ale szczerze mówiąc - w pokoju z katalogu nie chciałabym mieszkać.

Życiowe porady

Zastanawiam się więc, na czym polega problem - może chodzi o to, że choć na zdjęciu wszystko wygląda ładnie, człowiek czuje podskórnie, że to tylko tak wygląda, a do mieszkania nie byłoby tak wygodne ani nawet funkcjonalne?

Koleżanka, która bardzo lubi kwestie lifestylowe, doradziła mi: "Urządzaj pokój tak, jak chcesz. Tobie ma być tam wygodnie. Stylizatorzy z Ikei się nie przejmą". Stwierdziłam, że ma rację, i zaczęłam trochę stosować się do lifestylowych zasad, a ponieważ okazały się całkiem pomocne, podzielę się nimi i z wami.

Z czym to się je?

Prawdziwa lifestylerka powiedziałaby - z czymś lekkostrawnym ;) I miałaby rację. Pokój urządzony według zasad lifestyle'u powinien być przede wszystkim miejscem, w którym będziesz chciał/chciała spędzać czas. O lifestyle'u więcej na http://www.lifestylerki.pl/, a teraz wskazówki:

Warto wziąć pod uwagę, co właściwie lubimy robić - jeśli ważne są dla nas książki, w pokoju przyda się regał i wygodny fotel. Ktoś interesuje się fotografią? Elegancka półka albo oryginalne ramki na zdjęcia muszą mieć swoje miejsce, żeby nie chować ulubionych zdjęć w szufladach. Jesteś fanką mody? Spraw sobie wygodną, pojemną szafę. Lubisz kwiaty i bibeloty? Przyda się mały stoliczek, na którym wyeksponujesz te ulubione.

To naprawdę nie takie trudne. Lifestyle rozpanoszył się w mojej kuchni - jest i półka na ulubione książki kucharskie, i oryginalne pojemniki na przyprawy, takie, jakie miała moja prababcia.

piątek, 17 lipca 2015

Piękno skandynawskiego chłodu

Szukam ładnych akcesoriów do dekoracji i zakochałam się w stylu skandynawskim! Taki lekki, chłodny, prosty - coś wspaniałego.

Kiedyś się dziwiłam ludziom, że lubią taki styl. Wydawał mi się zbyt zimny, zbyt ascetyczny i taki nieprzytulny zupełnie. Ale byłam z wizytą u znajomych i kiedy zobaczyłam elementy wystroju z takiego stylu - umiejętnie wkomponowane we wnętrze - to pomyślałam, że może to nie taki zły pomysł. 
Co mi się szczególnie podoba? Naturalne materiały i proste wzornictwo. Znalezienie czegoś "normalnego", bez jakichś dziwnych wzorów, czasami jest niemal niemożliwe, dlatego tak mi się ten styl spodobał. Zazwyczaj akcesoria są w jasnych kolorach, pastelowych - ktoś by powiedział, że wyblakłych, ale mi się takie pół-odcienie podobają. Prawda, dodatki w tym rodzaju są trochę... chłodne - ale równocześnie jakoś przenoszą wyobraźnię w dziksze rejony. Chciałoby się wskoczyć na rower - albo do łódki - albo rozwinąć skrzydła - i lecieć przed siebie.
A przecież chodzi także o dobre inspiracje, prawda? :)


środa, 15 lipca 2015

Hałaśliwi sąsiedzi...

Remonty ciągną się w nieskończoność...  Większość pomieszczeń jest już gotowa do wykończenia, ale na razie mieszkam w wynajętym mieszkaniu - nie mogę się doczekać, aż wrócę na własne cztery kąty...

Wynajmowanie mieszkania z obcymi ludźmi bywa - no cóż, męczące. Chociaż i tak mam szczęście i trafiłam na miłych ludzi. Nie bałaganią, nie hałasują - może czasem, ale każdy czasem coś nabroi, o to kłócić się nie trzeba. Ale nasi sąsiedzi...

Specjalnie sprawdzałam - raczej szukałam po internecie - co można zrobić z męczącymi, uciążliwymi sąsiadami. Okazuje się, że niewiele. Była taka mniej więcej "skala postępowania":
  1. zwrócenie uwagi - jakbym wiedziała, gdzie to taki hałas ktoś robi.. Jak się mieszka w bloku, to można tylko z grubsza określić, że to "tam u góry z prawej, nad szafą". Ale załóżmy, że dokładnie wiemy, bo np. hałasują tuż za ścianą. Trudno powiedzieć, czy taka "wizyta" nie odniesie odwrotnego skutku... Ale spróbować warto. Przede wszystkim - trzeba być bardzo uprzejmym, nawet jeśli się gotujemy z wściekłości. Uprzejmością można wiele zwojować.
  2. zgłoszenie skargi do administracji budynku - to chyba najgłupszy pomysł ze wszystkich, jakie znalazłam. Po pierwsze często mieszkanie wcale nie jest zajęte przez właściciela, więc zakładając że administracja coś w tej sprawie zrobi, lokatorzy mogą to zwyczajnie olać. A jeśli dotrą do właściciela - znów, śmiem wątpić, że odniesie to skutek :(
  3. zgłoszenie na policję (lub straż miejską) - w niektórych wypadkach to się wydaje jedynym rozwiązaniem, zwłaszcza jeśli inne nie skutkowały. Ale zazwyczaj wiąże się to z oficjalnym składaniem skargi - anonimowych zgłoszeń policja nie przyjmuje, albo w ogóle z wnoszeniem oskarżenia, a kto chce się bawić w chodzenie po sądach? Co gorsza, jeśli mamy z sąsiadami poważnie na pieńku, dowiedzą się oni, że to my wezwaliśmy policję - bo to do nas przyjdą najpierw... A to raczej nie ułatwi sprawy.

Pesymistycznie dziś. Można tylko liczyć, że ktoś kiedyś dokuczy takim uciążliwym ludziom bardziej i zaczną szanować innych...